Myśli nieuczesane- dlaczego wełna merino

lis 16, 2021

O naszych początkach

Kilka lat temu trafiłam na zaskakujący mnie reportaż na temat artykułów higienicznych dla kobiet. Był bardzo nieprzychylny tym produktom i otworzył mi oczy na wiele rzeczy. Na przykład na to, że nie możemy brać z półki produktu i go używać, bo wszyscy tak robią. To był przełomowy moment dla mnie. Do tego czasu śmieszył mnie ruch eko i tworzenia wielkich otoczek wokół codziennych produktów. Do tej pory wspominam, jak nie rozumiałam ludzi, którzy po pewien produkt jadą na drugi koniec Krakowa. I masz tu babo placek!  (ale o tym za chwilę)

Po przeczytaniu kolejnych artykułów stwierdziłam, że tego już za wiele. Postanowiłam, że jak kiedyś będę mieć dziecko w ruch pójdzie przedwojenna tetra. Będąc w ciąży przypadkowo (na wieczorze panieńskim!! jak te przypadki często kierują naszym życiem) dowiedziałam się, że nie tylko ja jestem taką mądra. Wpadły na to już inne eko świrki. W rezultacie zaczęło się przeczesywanie Ameryki. Mnóstwo produktów, materiałów, dziwnych nazw i firm…

Miłość od pierwszego… dotknięcia

Okazało się, że temat mnie ogarnął bez opamiętania jak kleszcze grzybiarza. Nieustannie przeżywałam problemy innych matek i zresztą swoje też. Próbowałam wszystkich dostępnych na rynku opcji, żeby móc wybrać dla siebie to co najlepsze.

W rezultacie mój mąż mający doświadczenie w prowadzeniu firm zaproponował byśmy zajęli się tym nie tylko hobbistycznie. Gdy praca przynosi spełnienie przestaje być „pracą”, a zaczyna być przyjemnością. Niewątpliwie dla takiego żółtodzioba jak ja temat był przerażający. Od tego momentu jednak przez 2 lata szukaliśmy najlepszych materiałów i rozwiązań dla naszej firmy. Jeździliśmy po targach i rozpuszczaliśmy wici, gdzie tylko się dało. Okazało się, że temat nie jest taki prosty jak nam się na początku wydawało. Ponieważ by dostać materiał z interesującymi nas certyfikatami potrzebny jest naprawdę potężny budżet. Postanowiliśmy jednak rozpocząć od tego na co nas stać. Może w przyszłości uda nam się nie być pragnieniem, tylko Spritem. Uważam, że wełna z całym swoim inwentarzem jest tego warta.

Pielucha wielorazowa otulacz wełniany Żółta Nitka

Dlaczego wełna merino

Wełna z pewnością kojarzy się wielu ludziom z grubym materiałem z kocami lub swetrami robionymi przez babcię. Drapiąca i powyciągana. Jednak dzisiejsi producenci materiału nie poszli o krok dalej. Bezsprzecznie poszli o całą milę do przodu. Wełna merino, której używamy do szycia naszych produktów jest wspaniałym materiałem o którym możesz poczytać w naszych artykułach.

Jest materiałem nadającym się dla dzieci. Dla ludzi aktywnych. Dla zmarzluszków i dla tych którzy kochają naturę. Żeby jednak używać wełnę i kochać naturę, warto kupować materiał od osób posiadający odpowiednie certyfikaty. Dokumentujące, dające dowód że wełna merino została pozyskana bez bolesnego zabiegu mulessingu. O tym, że owce traktowane są odpowiednio. A co to znaczy? Otóż to, że mają stały dostęp do schronienia, wody oraz wystarczająco dużo przestrzeni. To wszystko zapewnia nam certyfikat ZQ Natural Fibre, który posiada 80% naszych produktów. Pozostałe 20% dostawców zapewniają nas, że materiał pozyskiwany jest przy przestrzeganiu tych samych zasad. Jednak uzyskanie takowego certyfikatu to długa droga, która również uzależniona jest od finansów.

Z wełny merino można wyczarować mnóstwo ciekawych produktów jak np. otulacze wełnianekocyki, ubrania. Nasze kolejne produkty są w toku. Wełna oczywiście ma z pewnością swoje wady. Trzeba o nią dbać bardziej niż o tradycyjne produkty. Niewątpliwie w czasach automatycznych pralek z programem do wełny to nie jest wielki problem.

I masz tu babo placek

Reasumując naszą dewizą nie jest tylko sprzedaż. Bezsprzecznie zaufanie jakim obdarza nas każdy nowy klient jest dla nas wielką radością. Najważniejsze jest jednak, by ludzie podobnie jak ja kilka lat temu obudzili się i zobaczyli, że proste rozwiązania, nie zawsze są dla nas najlepsze. Że nie wszystkim zależy na naszym zdrowiu i jeśli zależy nam na naszych bliskich, musimy dbać o nich sami.

Notabene dla krakusów placek to placek ziemniaczany, nie żadne ciasto. Dla wielu krakusów określenie tortu plackiem to potwarz nadająca się na dostanie plackiem (ziemniaczanym z CUKREM) między dzyndzel (dla Ślązaków wihajster) wystający między kościami policzkowymi.

Obecnie jestem eko świrem, jeżdżę na eko targi, kupuje odzież ze sprawdzonych najlepiej Polskich sklepów. Czytam metki i dopytuję o szczegóły. I wiesz co? Jestem z tego dumna!!

Niech Żółta Moc będzie z Tobą !

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu